Tak mieszkać! / O3
Mam inspirację taką, że och ach! 25 w cieniu, sorbet malinowy popity pinacoladą z różowej słomki, zagryziony pomarańczową landrynką! Taką z cyklu sit-eat-repeat. Wakacyjną. I to zupełny zbieg okoliczności, że jestem na wakacjach.
Już nie pamiętam jak dokopałam się do tego projektu, ale musiałam w guglu wpisać coś na kształt deadline-chcę-na-wakacje-albo-chociaż-wina! Tym oto sposobem zapraszam do wnętrza ogromnego domu z werandą (tak, już w tym momencie możesz puszczać siarczyste hejty w stronę właścicieli), z pięcioma sypialniami (weź worek ziemniaków), z dostępem do plaży (kop aż Ci przejdzie).
Ta realizacja to już trzeci temat projektantów z Chango & Co. dla tego samego inwestora. Można sobie tylko wyobrazić poziom zaufania właściciela do architekta, gdy ten wręcza mu klucze do domu i mówi „We trust you… Have fun”. I na cały remont starego domu, wymagającego nie tylko pracy nad wnętrzami, ale też prac konstrukcyjnych, masz dziesięć tygodni (bardzo śmieszne). No i co jak co, ale ktoś tu się porządnie i szybko zabawił. Bo ten dom jest jak paczka żelków Haribo, jak piknik w lipcu, lody na śniadanie, obiad i kolację i jak dwa miesiące słodkiego nicnierobienia.
Autorem zdjęć użytych we wpisie jest Sean Litchfield (thank you!).
Do wakacyjnego domu wchodzisz przez bananowe drzwi, które są totalnie praco- , nauko- i obowiązkoodporne. No nie wejdziesz, jak chcesz przemycić te trzy zaległe maile, więc lepiej na starcie zostaw je na biurku. Nie uciekną. Klucze do korpo świata, czy gdzie tam na chleb zarabiasz, rzucasz na słodki, pomarańczowy blat nieróbstwa i prokrastynacji i zaczynasz żyć. Bo w wakacje czekolada ma 50 kalorii na 100 gram, a lody to już w ogóle jak woda, więc bierz 4 gałki. I 3 na wynos.
Z hallu wpadasz do jadalni na małą pinacoladę. Bo możesz i bo kto Ci zabroni. I spróbuj się nie uśmiechnąć widząc te ananasy! ↓
Meble w kuchni, na moje wakacyjne niepomalowane oko, są raczej zastane i przemalowane na biało. Zyskały za to nowe uchwyty, blat, lampy i krzesła.
Śniadaniowe pankejki z górą miodu i truskawkami jesz na zabudowanej części werandy, o tu. ↓ Popijasz sokiem pomarańczowym i patrzysz do góry. Słońca nie widzisz, ale i tak jest żółto i fajnie, przyznaj. 🙂
Sama nie wiem, czy moim ulubionym pomieszczeniem tego domu jest jadalnia w ananasy, czy ten arbuzowy pokój. Soczysty projekt! I znowu chcę mieć 11 lat i dostać szlaban za podpijanie pinacolady starszej siostrze. Mogłabym tu siedzieć udając skruchę i mocne postanowienie poprawy.
Drugi pokój dzieciaków to czarno-biała zabawa geometrią. I to dobry przykład na projektowanie z cyklu „z wady zrób zaletę”. Więc jeśli masz „krzywe” wnętrze do zagospodarowania, same skosy, zero symetrii, ja się nie bawię – podkreśl to! Tu czarna linia po obwodzie każdej ściany tworzy naprawdę fajny rysunek. No i spróbuj to zrobić w idealnym prostokącie. No bez sensu przecież. Tej samej zasady trzymałam się przy okazji projektu tej łazienki. 🙂
Trzeci dziecięcy pokój to mix czerni, bieli i sklejki. I dalej bawimy się geometrią. Czarne trójkąty na ścianie są dziecinnie proste w wykonaniu, a efekt końcowy oceńcie sami. Mi się podoba, zostaję do środy. Kolorowe są za to dodatki – fotel i poduchy. I zabawki. Tona zabawek! I ten pokój przypomina mi projekt pokoju Tymka, nad którym właśnie pracujemy z Jego mamą. 🙂
I jak? Kto przed urlopem? Kto po? 🙂
Zdjęcia: Sean Litchfield
Projekt: Chango & Co.
Wszystkie zdjęcia użyte we wpisie za zgodą ich autora.