Moja córka powiedziała dzisiaj Go-sia. Tym samym jestem podekscytowna jak na widok obważanków, nie mogę spać, więc zajrzałam tu. I tyle czasu mnie tu nie było, że czuję się w obowiązku poinformować, że a) żyję, b) od roku, siedmiu miesięcy i 21 dni nie przespałam ani jednej nocy, c) od dziesięciu miesięcy i 21 dni moim największym marzeniem jest powrót do pracy (AAAA nadgodziny, nadgodzinki kochane, przyjmę hurtem i zrobię na przedwczoraj). I chyba mogę dopisać też d) przeprowadziłam się do puszczy, widziałam łosia, kupiłam auto i zamierzam (sic!) nim jeździć. I drżą mi nogi nawet jak o tym piszę. Na wszelki wypadek odnawiam też swój rower.
Czytaj Dalej
Mam inspirację taką, że och ach! 25 w cieniu, sorbet malinowy popity pinacoladą z różowej słomki, zagryziony pomarańczową landrynką! Taką z cyklu sit-eat-repeat. Wakacyjną. I to zupełny zbieg okoliczności, że jestem na wakacjach.
Czytaj Dalej
O panie! Powinnam ich nienawidzić. Tych Skandynawów. Ich projekty jakby powstawały od niechcenia. Tu stara szafka, bo innej nie było. Krzesło od sąsiada, bo chciał wyrzucić. Kwiatek o trzech liściach też jest, bo to natura przecież i po co komu lepszy okaz. Klasną dwa razy i mają wnętrze „och ach”. Takie, że siadasz na tym rozklekotanym krześle i płakać Ci się chce, bo wiesz, że ONI renderów nie robią. Im wychodzi. Po prostu. Chylę czoła w nadziei, że takie aranżacje, „piękne od niechcenia”, są też możliwe u nas, w polskiej reality z wielkiej płyty. Te wnętrza są tak dobre jak drożdżowe z powidłami i kawą. Powinnam ich nienawidzić.
Czytaj Dalej
Mogę patrzeć na takie aranżacje godzinami. Mogę analizować każdy centymetr kwadratowy tych zdjęć, zapominając o zjedzeniu obiadu i wstrzymując pójście do toalety. A kiedy wyobrażam sobie siebie nieprzyzwoicie bogatą, to paraduję w szlafroku po takim właśnie mieszkaniu i popijam czerwone wino. To będzie najładniejszy cykl. Bez dwóch zdań. Zapraszam!